Shivaratri czyli nieformalne święto marihuany…

Kilka dni temu było święto Shivaratri. Obchodzi się je na pamiątkę ślubu boga Shivy z bogini Parvati. To taki archetyp małżeństwa hindu, wielkiej miłości i rodziny. Choć Parvati podono nie była jedyną żoną Shivy – kochliwy on był dość. W świątyniach Shivy jest wtedy mnóstwo wiernych, przynoszą dary, modlą się. Przykładem jest świątynia Pashupatinath w Kathmandu, która powstała na miejscu, gdzie Shiva podobno przybywał na polowania. Na wzgórzu ponad świątynią istnieje nawet do dziś rezerwat jeleni. Shivaratri to także muzyka, śpiewy, wszelakiej maści sadhu (czyli święci mędrcy) wylegający tłumnie na ulice (a w Pashupatinath to po prostu tłum sadhu!), ale to także powszechne palenie marihuany. Palą głównie mężczyźni. Jest to taki dzień w roku, że palą niemal wszyscy – ja po raz pierwszy właśnie w Shivararti widziałam na przykład palącego zioło szwagra Sujana, który poza tym dniem nie pali nigdy. Palą chyba też policjanci, bo tego dnia przymykają oko na wszystko i wszystkich palących…
XXX
Jestem w Nepalu od trzech lat, poznaję ten kraj od podszewki, bardzo nieturystycznej podszewki. Zmienia się mój obraz Nepalu, ale zmieniam się chyba i ja. Kiedy tu przyjechałam i wcześniej byłam bardziej usztywniona i fundamentalna pod wieloma względami. Na przykład pod względem poglądów na temat marihuany. Byłam jej absolutną przeciwniczką, przez wiele lat pracowałam w instytucji zajmującej się uzależnieniami (alkoholem) i pamiętam, jak wiele razy w środowisku terapeutów mówiło się także o marihuanie, że to wstęp do twardych narkotyków, że uzależnia itp. itd. I być może tak jest w Polsce i na zachodzie. Ale tutaj w Pashupatinath w dzień Shivaratri widuje się bardzo wiekowych sadhu palących marihuanę, którzy nie wyglądają na używających czegoś więcej. Poza Shivaratri marihuana w Nepalu jest również palona. Przez niektórych codziennie, przez innych okazjonalnie. Ludzie mają ją w swoich ogródkach, rośnie też na poboczach dróg, niemal wszędzie. Zabroniony jest handel, wywożenie z kraju itp. Pamiętam, jak kiedyś zadzwoniono do mnie z ambasady RP w Delhi, bo na lotnisku w Kathmandu złapano Polaka, u którego przy wyjeździe z Kathmandu znaleziono parę gramów. Został zatrzymany i osadzony w nepalskim więzieniu. No i poproszono mnie o pomoc mu, odwiedziny i wsparcie. Natomiast idąc po Thamelu, zwłaszcza po zmierzchu każdy niemal turysta będzie zapytany o to czy nie potrzebuje czegoś do palenia. Podobno w latach siedemdziesiątych wielu hipisów przyjeżdżało tu z całego świata właśnie z powodu dobrej sławy tutejszej marihuany. Wielu z nich zostało tu do dziś – mają restauracje, puby czy hoteliki. I patrzę na to społeczeństwo – można by powiedzieć „ujarane” i szczerze nie widzę jakiegoś wielkiego negatywnego wpływu. Owszem widziałam na Thamelu dzieci wąchające klej z foliowych torebek. Więc problem z narkotykami na pewno jest. Ale na ile ma w tym udział marihuana?
XXX
Osobiście nie palę. Śmierdzi mi to starą skarpetą. Z używek kawa i czekolada :). Wystarczy, żeby mieć czasami wyrzuty sumienia lub ssanie w środku heheheheh. Ale jako niemal profesjonalista zajmujący się tematem uzależnień z uwagą przyglądam się różnym uwarunkowaniom kulturowym i widzę jak różnie odmienne używki i substancje wpływają na różne społeczeństwa. W Polsce i na zachodzie marihuana toruje drogę innym mocnym narkotykom. W Nepalu jest święto marihuany – Shivaratri – kiedy to wszyscy zgodnie, wspólnie i radośnie palą. I modlą się, i śmieją, i tańczą. Ale tak całkiem różowo to w Nepalu nie jest, o nie! Uważam, że młodzież tutaj zagrożona jest poważnie nadużywaniem alkoholu. Patrzę na to z wielkim smutkiem, bo skądinąd wiem, że Azjaci mają znacznie mniej dehydrogenazy alkoholowej w wątrobach i są po prostu fizjologicznie bardziej podatni na uzależnienie i problemy z alkoholem. Ale Azja to też wymarzony rynek dla przemysłu alkoholowego. I to tutaj bardzo widać. Reklama alkoholu, także mocnych trunków jest obecna wszędzie! Z gazet, kolorowych magazynów i billboardów zachęcają do picia czystej wódki, whiskey, piwa – głównie młodzi ludzie, w tym dziewczyny. To jest dla mnie tak sprzeczne z tutejszą kulturą, że aż wydaje się groteskowe. A obecnie najlepszą nepalską wódką jest Ruslan Vodka – przynajmniej tak mówią reklamy. Nie brzmi nieco znajomo ten Ruslan? I patrzę jak to wpływa na Nepalczyków. Tę modę na piwo czy wódkę przywieźli turyści. Na początku alkohol był powszechny i dostępny głównie dla nich na Thamelu czy w hotelach, restauracjach. Teraz jest wszędzie. Sklep z alkoholem na każdym rogu. Żadnych regulacji jakoś tę kwestię porządkujących ja tu nie widzę. Choć podobno trzeba mieć 18 lat, żeby kupić. Tutejsza roxy – lokalny bimber owszem był i jest produkowany i pity od wieluset lat przez konkretne kasty np. Sherpów wysoko w górach albo przez Newarów z Doliny Kathmandu. Ale teraz mam wrażenie, że piją wszyscy. I to ich potwornie degraduje i zniewala. Patrzyłam przez rok na upadek naszego bliskiego współpracownika tutaj. Bardzo fajny, ciekawy świata, uprzejmy i otwarty chłopak stał się w ciągu roku alkoholikiem. Bez alkoholu nie mógł żyć. W końcu pojawiły się problemy z pracą, z rodziną, z pieniędzmi. Jednocześnie ponieważ był Brahminem, próbował ukrywać swój nałóg przed rodzicami. Synowie i córki Brahminów pijąc alkohol w towarzystwie rodziców, obrażają ich. No więc nasz trzydziestoletni kolega przy rodzicach nie napił się i nie pokazał pijany nigdy. Tutaj Brahmini zgodnie z tradycją nie piją alkoholu w ogóle – rodzice Sujana nie mieli w ustach alkoholu przez całe życie. I tak jest ze starszym pokoleniem. Ale młodzi… powoli się w alkoholu topią. Tak, jak ten nasz były kolega. Pamiętam kiedyś moją z nim rozmowę o uzależnieniu i jego duże oczy i przerażenie w nich. Bo tutaj o uzależnieniu się nie mówi, alkoholików się nie leczy. I on nie wiedział, że się stacza. W ogóle tego nie ogarniał. Wsiadał nawet na swój motor pijany jak bela. Słyszałam od kogoś, że miewa teraz takie okresy, kiedy nie pije. Miesiąc, parę tygodni i potem znów wpada w ciąg. I ja się zastanawiam komu zależy na tym, żeby Azjaci, w tym Nepalczycy się od alkoholu uzależniali, żeby coraz więcej ludzi piło? Kiedy w ogóle się ich przy okazji o wpływie alkoholu na człowieka nie edukuje? Gdzie jest odpowiedzialność producentów alkoholi? Gdzie jest informowanie o szkodliwości, o szybkości spalania itp? Tutaj poważnym problemem są też kierowcy jeżdżący pod wpływem – szczególnie motocykliści. Pamiętam, że kiedyś zawodowo zagłębiłam się w strategie przemysłu alkoholowego, w kampanie na rzecz „odpowiedzialnego picia” – to istnieje tylko tam, gdzie są bardzo wyraźne regulacje i przepisy czyli w Europie, USA, w krajach zachodnich. W krajach rozwijających się, a przez to politycznie słabszych, gdzie nie ma jeszcze przepisów jakoś to porządkujących łapie się klientów na chama, zmieniając kulturę, wmawiając np. nepalskim dziewczynom w chamskich reklamach, że ze szklanką wódki są bardziej sexy. To jest dla mnie wielka ściema, wielka manipulacja ludzkimi pragnieniami i żerowanie na ludzkiej krzywdzie. Wmawia się Nepalczykom, że pijąc Ruslan Vodkę stają się bardziej zachodni, bardziej eleganccy i macho, a oni w to wierzą i piją coraz więcej. Jestem tym bardzo zniesmaczona. Chyba wolę osobiście wpisaną w tutejszą kulturę od stuleci marihuanę niż nowoczesną i nachalnie reklamowaną gorzałę. Myślę, że palenie zioła mniej Nepalczykom szkodzi niż robienie im wody z mózgu i wmawianie, że są lepszymi ludźmi z kieliszkiem w ręku. To jest po prostu obrzydliwe. O i taką przysługę zrobiliśmy Nepalczykom my turyści.
XXX
A podobno w Bhutanie, który liczbę turystów mocno reguluje przez zaporowe ceny pozwoleń na wjazd do kraju, alkohol jest mega drogi i niewielu na niego stać. I go po prostu nie ma prawie. Hm… nie piłam w ciąży i potem po urodzeniu Adaśka, w sumie jakieś dwa i pół roku. W ogóle mi to nie przeszkadzało. Teraz też jestem osobą najmniej pijącą w rodzinie, choć mam wrażenie, że towarzystwo tutejsze spodziewałoby się po Polce, Europejce, że pije więcej. Wiadomo, Polak potrafi ;). No ja tu słabo rodaków reprezentuję heheheh. Choć raz rum do herbaty kupiłam!

Podobne wpisy