Październik 2024 – trek do Mardi Himal Base Camp – jako wyjście awaryjne. Miało być Gokyo, ale po ulewach przelot do Lukli okazał się niemożliwy. Na szczęście mieliśmy w zanadrzu plan B, także bez większych komplikacji wyruszyliśmy na szlak. Trasa krótka, 5-dniowa, ale ciekawa. Prawie w całości przez dżunglę, z paroma punktami widokowymi, które jednak nie zawsze odsłaniały swoje wdzięki, a to z powodu silnego zachmurzenia, które pojawiało się już koło 10. Stopień trudności średni. Najwięcej dokuczyły, zwłaszcza w drodze powrotnej, niekończące się schodki. Niemniej, dzień „ataku szczytowego” w pełni wszystko wynagrodził. Wyjście o 4.00 i po forsownym marszu w niecałe dwie godziny byliśmy na punkcie widokowym (4100m). Pod nami rozpościerały się chmury i pozostawało się tylko modlić żeby nie poszły wyżej. O 6.10 się zaczęło. Pięknie zapalały się Machapuchare i sanktuarium Annapurny. Po tym spektakularnym widowisku poszliśmy dalej. Droga łatwa, ale malownicza. Po stosunkowo krótkim czasie osiągnęliśmy cel – MBC – 4500 m. Chwila odpoczynku, obowiązkowa sesja foto i z powrotem! Około 14 byliśmy w punkcie wyjścia. Lunch i na dół!
Cały trek dobrze przygotowany. Na trasie i w Pokharze, gdzie realizowaliśmy urozmaicony program zwiedzania towarzyszył nam przewodnik Shiwa, który doskonale się spisywał. Po Kathmandu i w monastyrze Namo Buddha oprowadzał nas drugi przewodnik, też Shiwa, który bardzo dużo nowego nam pokazał i opowiedział, za co jesteśmy mu wdzięczni . Całość spinał Sujan, który jak zwykle stanął na wysokości zadania. Dziękujemy!