Zamiast opinii – mini-relacja: (prawie) Three Passes trek – listopad 2016

To, że wędrówka po górach Nepalu uzależnia świadczy dobitnie fakt, że po dwóch latach od pierwszej wyprawy znów wróciłyśmy w Himalaje (ja i moja przyjaciółka Dominika). Trochę, aby dokończyć trasę, którą chciałyśmy przebyć w 2014 roku, a udało się to tylko w połowie (zamiast wędrówki z Lukli do Gokyo, następnie przez Cho La Pass i powrotu przez EBC do Lukli, zrobiłyśmy „tylko” trasę do Gokyo, zdobyłyśmy Gokyo Ri, aby następnego dnia po tym wyczynie ze względu na chorobę Dominiki ruszyłyśmy – już trochę inną trasą – z powrotem w dół).

Tym razem w listopadzie 2016 roku chciałyśmy ambitnie nie tylko zawędrować do bazy pod Everestem, co nie udało się dwa lata wcześniej (pokonując po drodze przełęcz Kongmola, żeby nie było łatwo i prosto :-)), ale pójść dalej, przez przełęcz Cho La do Gokyo, tym razem od drugiej strony, a następnie pokonując przełęcz Renjola wrócić przez Namche do Lukli. I znów po poradę i pomoc zwróciłyśmy się oczywiście do Magdy i Sujana, którzy w rezultacie przygotowali dla nas optymalną trasę, uwzględniającą wszystkie nasze życzenia.

I po raz kolejny tylko częściowo udało się zrealizować nasze plany, ale – podobnie, jak dwa lata temu – nie rozpaczamy z tego powodu, gdyż wyruszając na takie wysokości trzeba być przygotowanym, że nie wszystko może się udać. I mieć w zanadrzu tzw. plan B.

Jesteśmy dumne, że przeszłyśmy przez pierwszą przełęcz, czyli Kongmola (5535 m n.p.m.), bowiem – nie ukrywam – wymagało to sporo wysiłku (wejście na przełęcz, a potem zejście i przejście przez lodowiec Khumbu do Lobuche; zajęło nam to ok. 10 godzin), weszłyśmy na Kala Patthar (muszę przyznać, że ja właściwie wbiegłam, tak dobrze byłam zaaklimatyzowana :-)), wcześniej wejście – w ramach aklimatyzacji właśnie – na jakiś pomniejszy szczyt, liczący „tylko” ok. 5200 m n.p.m. (tutaj Dominika szła jak burza :-)), doszłyśmy do EBC (11 listopada, co pozwoliło nam godnie uczcić Święto Niepodległości), następnie do niewielkiej, zjawiskowej, otoczonej górami Dzongli – skąd musiałyśmy zawrócić, z tego samego powodu, co dwa lata temu. Jednak dzięki tej zmianie planów przeszłyśmy na przykład z Dzongli do Pheriche ścieżką biegnącą wzdłuż jeziora Chola Tsho, nie spotykając po drodze żadnego turysty!

Oprócz tego oddałyśmy hołd Jerzemu Kukuczce przy czortenie z widokiem na Lhotse, i innym, którzy pozostali w górach na zawsze, nazwiska których widnieją na symbolicznych cmentarzach rozsianych po całej okolicy… Każdego dnia wędrówki zachwycałyśmy się najwyższymi szczytami Himalajów, które pokazywały się nam w różnej kolejności i w różnych odsłonach, podziwiałyśmy te nieco niższe, ale nie ustępujące swoim pięknem. I nie zgodzę się z twierdzeniem, że dojście do EBC to nic specjalnego, miejsce, które po prostu trzeba „zaliczyć”, „kupa kamieni ”, itp. – lodowiec Khumbu wzdłuż którego dochodzi się do bazy też jest piękny, budzi grozę, uruchamia wyobraźnię i pokazuje, kto tutaj naprawdę dyktuje warunki .

Idealna pogoda, przepiękne widoki, cudowne zmęczenie, potęga natury wobec której człowiek chyli czoła w pokorze. Taka właśnie była nasza wędrówka po Himalajach. I przyjaźni, uśmiechnięci ludzie…

Trasa nie należy do najłatwiejszych, ale główną przeszkodą w jej pokonaniu może być jedynie choroba wysokościowa. Oczywiście potrzebna jest dobra kondycja fizyczna, która pozwoli na poradzenie sobie z wymogami tej dość długiej wędrówki. Ale ten, kto prowadzi aktywny tryb życia (biega, pływa, chodzi po górach, itp.) powinien dać radę. Oprócz tego: dużo wody i ginger (honey) lemon tea, odpowiednie ubranie, sen, dobre nastawienie – a dodatkowo garlic soup na lunch lub obiad :-).

Czyżby do trzech razy sztuka? W 2018 realizowany będzie projekt Polskie Himalaje. Projekt ma na celu uczczenie stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości, upamiętnienie największych sukcesów Polaków w Himalajach i Karakorum oraz tych, którzy w górach najwyższych zostali na zawsze. To m.in. bieg z Lukli do bazy pod Everestem, supermaraton w Kathmandu, a także trek do EBC…

***
Gorące podziękowania dla Magdy i Sujana za perfekcyjnie i specjalnie dla nas przygotowany plan trasy, za opiekę i rady, za to – tu powtórzę swoją opinię sprzed dwóch lat – że mogłyśmy koncentrować się na pięknie wokół i nie martwić się, gdzie będziemy spać i jeść. Jesteście naprawdę wyjątkowi! Jeśli po raz kolejny zechcemy wędrować po Himalajach – to oczywiście zwrócimy się do Was.

I osobne podziękowania dla naszych towarzyszy wędrówki: szybkiego i zwinnego portera oraz dla Sudipa –zawsze uśmiechniętego i cierpliwego przewodnika, który ze stoickim spokojem znosił wszystkie rodzące się ad hoc decyzje zbaczania z ustalonej trasy, wypatrywanie zwierzątek i inne spontaniczne pomysły :-).